No sBlock: TELL_FRIEND_LINK in file: templates/container.tpl
Czwartek rano. Wszystko wskazywało na to, że skończę pracę trochę wcześniej. Na takie chwile mam zawsze przygotowany plan awaryjny. Wracam znad morza do Bristolu. Ciemno. W biurze zastaję nocnego kierowcę Grahama i wiadomość, że do jutrzejszego rana mam wolne. Długo czekałem na taką okazję. Jadę do Aberystwyth! Trochę się waham, ale ... . Jest ładna pogoda, nie muszę być na określoną godzinę, a jazda tym pojazdem jest przyjemna. Aha, nie napisałem czym wybieram się w tę malowniczą podróż. Jadę Royal Enfieldem Bullet`em, 500-ką of course. Niestety, to nie mój pojazd a Ivor`a, mojego kolegi, który wyjechał na cztery miesiące do Australii a ja mam dbać o to żelastwo, by smar nie zastygł. No to dbam, do czasu kiedy nie kupię dla siebie.
No, ale Walia. Popijam kawę siedząc nad mapą. Lee, kierownik magazynu zaczyna - co tak oglądasz mapę, przecież wiesz, gdzie to jest. Nie odzywam się, za to Graham uśmiecha się pod nosem. Lee patrzy na nas obu kręcąc głową. -wszyscy tacy sami, kupa wariatow.- I wychodzi. Którędy pojedziesz? - pyta Graham. Jak wrócę, to Ci powiem - mówię z uśmiechem i wychodzę.Take care – słyszę w odpowiedzi.
Z Bristolu do autostrady M4, a nią na Zachód. Po kilkunastu minutach wjeżdżam na most nad Zatoką. Znów zapomnialem go zmierzyć, ale ma chyba ponad 6 km długości. Na prawo Severn Bridge w całej okazałości. Mijam Newport, a na obwodnicy Cardiff na 32-gim zjeździe skręcam na Północ - w góry. Przecieram gogle i poprawiam się w siodle. Zaczyna się uczta. Kierunek Merthyr Tydfil wzdłuż rzeki Tuff. Na prawo góry Merthyr Tydfil. Po lewej najpierw wzgórza Rhon Dda i Cynon Taff. Jeszcze kilka mil i wjadę w Brecon Beacons National Park. Za skrzyżowaniem dróg krajowych w miejscowości Cefn-coed-y-cymmer zaczyna mnie boleć w dziwny sposób głowa (czy wiesz po co wziąłem okulary?).
Wjeżdżam w góry i w Park Narodowy. Krajobrazy piękne. Wiem, że w głębi gór są trzy zbiorniki wodne ale nie decyduję się zjechać tam dzisiaj. Mam za mało czasu.Szkoda. Właśnie to miejsce oglądałem pijąc kawę. Przejeżdżam obok trzech mniejszych jezior i ciągle wspinam się pod górę. Wreszcie przełęcz między wzniesieniami Fan Fawr i Pen-y Fan. Teraz z góry. W mózgu drepczą mrówki, a oczy wracają do normy przy odczytywaniu bardziej normalnych nazw miejscowości. Skończyl się Park Narodowy ale cały czas jadę górami. W Brecon postanawiam pojechać skrótem w kierunku Built Wells. Znowu pod górę. I pięknie. Za tablicą „ Danger Area” rozlewa się pod koszulą miłe ciepło. Za Przełęczą też stromo ale teraz w dół. Cały czas zjeżdżam na hamulcu. Wkrótce powinienem już być w tym Built Wells.
Ale najpierw miejscowość Llanddewl`r Cwm a za chwilę Llanfair-ym-Muallt. Zaczynam czuć ucisk na mózgu w czubku głowy, a oczy lekko drętwieją. Cóż za dziwne uczucie. Zgubiłem się, czy co do licha. Nie, jest OK. Ta ostatnia nazwa to Built Wells w języku walijskim. Oddycham z ulgą. Opuszczam miasteczko i dalej. Kolejna osada: Cwmbach-Llechyd. Ucisk na mózg sięga już czubka głowy do poziomu uszu. Patrząc na drogę szukam okularów. Są. I kolejna miejscowość: Llansantfraed-Cwmdeuddwr. Nie wierzę własnym oczom i okularom. Zjeżdżam na pobocze, zatrzymuję i ... jak to k.... odczytać? Zapisuję nazwę na kartce. Mózg przestał pracować. Nie mogę poruszać oczami.
Niewiele pamiętam z następnych mil do Aberystwyth. Wracam inną drogą.
Yanoosh
P.S. Jeśli choć jedną osobę interesuje, dlaczego ja, stary chłop, jeździłem Bulletem, napiszę.
toyanoosh@o2.p